Kiedy przychodzi ochota na coś nowego, to w świecie handmade nie ma z tym żadnego problemu.
Dookoła tyle wspaniałych inspiracji, wystarczy wybrać coś dla siebie i rzucić się w nową, następną przygodę, rozgryzając i poznając kolejny rodzaj rękodzieła.
Padło na junk journal. Album, zeszyt, notes, poskładany z różnych części i służący do różności 😉
Po art journalu, po bullet journalu, które sobie prowadzę, przyszła mi ochota na bliższe spotkania z formą, której do końca nie rozumiałam. Nie odróżniałam ich od siebie. Już odróżniam.
Każdy z nich na pierwszym miejscu jest naszym papierowym przyjacielem. A ja kocham szelest papierów. Nawet lubię sama go robić i farbować.
Czas na śmieciowy pamiętnik!
Temat zaczęłam od przygotowania bazy, czyli najpierw wybrałam i pobarwiłam papiery, bo postawiłam na naturalny wygląd.
Okładkę doszyłam, wkorzystałam pudełko po ryżu chyba ;)) Kartki mają rozmiar zeszytu złożonego na pół. Taki rozmiar na pierwszy raz wybrałam ale na pewno to nie jest ostatni mój journal.
Jak zszyć papier podzielony na sekcje, wyszperłałam na niezawodnym You Tube.
U mnie są cztery tzw. sygnatury, bo lubię grubiutkie, mięsiste albumy. I mam wielki apetyt na dużą ilość dodatków.
Resztkami papierów scrapowych okleiłam okładkę, i pomalowałam gesso. Zabezpieczylam lakierem satynowym, żeby utrzymała się w jako takiej czystości.
Podoba mi się taki minimalizm, pozostało jeszcze od wewnątrz przed naklejeniem okładek dodać jakieś wiązanie. Chyba tasiemka farbowana będzie pasowała do tego zadania.
I już, junk journal gotowy, teraz dopiero zacznie się zabawa!
Bo przysiadłam, poczytałam, i upewniłam się, co do przeznaczenia i możliwości jakie daje ta forma craftowego dziennika.
I się zachwyciłam na dobre! Bo daje ogroooomne!
Dodatki, kieszonki, tagi, pamiątki, wpisy, skrawki, bilety, koperty, spinacze, torebki – to wszystko, co do tej pory czekało, zbierane skwapliwie przez lata! – wreszcie będzie miało gdzie zaistnieć.
Oczywicie dekorowanie i uzupełnianie journala może być dostosowane do własnych potrzeb i wizji.
Można go robić na różne sposoby i w różnym stylu ale vintage ma tu sporo do powiedzenia, a ja to uwiebiam 🙂
Dla mnie junk journal stanie się schowkiem na małe formy, które z wielką przyjemnością wykonuję i odkrywaniem do czego co pasuje. Co gdzie wkleić, na którą stronę najlepiej pasuje mały fragment naszej sztuki, taga otrzymanego od Was wraz z wymianą, pamiątkowego biletu czy właśnie skończonej mini koperty.
Samo prowadzenie junk journala to dowolna, kreatywna zabawa według własnego pomysłu.
Bardzo przypadła mi do gustu wersja albumu, który ma mi służyć do dokładania craft kawałków, które wspólnie z nim będą grały i uzupełniały się.
Początek jest, jest relaks przy tworzeniu, na każdym etapie, ogromna wolność i wiele możliwości dostosowania, do czego ma służyć JUNK JOURNAL.
Jak Was znam, i obserwuję, to wiem, że też próbowałyście tej formy, i jakie są Wasze wrażenia? Bo u mnie będzie to odkrywanie kawałek po kawałku i rozkoszowanie się tworzeniem 🙂 na swoich zasadach i z tego, co mam.
A także wykorzystanie do tej pory zbieranych doświadczeń i umiejętności.
Ale przede wszystkim – zabawa.
Nic tu nie musi być po kolei, jest czas i miejsce na dowolność, której czasem potrzebujemy. By nie zapomnieć, jaka to frajda, to nasze hobby!
Podzielcie się, jakie jest Wasze zdanie, fajna sprawa?? No ja myślę!
Jeśli macie chęć poszperajcie, u nas doświadczenie w tym temacie ma np. WuWu, a ja korzystam też z wiedzy i filmów:
Nik the Booksmith, Treasure Books, Liz i wiele wiele, innych, które pokazują świat junk journalowych działań że aż ślinka leci!
Czym się różni art journal od junk journala, jakie materiały są potrzbne, z czym mnie dobrze się pracuje i do czego przeznaczyć taki zeszyt, napiszę w następnych postach.
Od września ten temat zagości na pewno w mojej grupie, która wakacje już zaliczyła i za chwilę znów będzie działać.
Kto jest zainteresowany śledzeniem, co aktualnie u mnie „się robi” i może chce też tworzyć własny junk journal, zapraszam serdecznie!
Razem świetnie się można bawić i zgłębiać tajniki.
Halo Crafty na FB i mój IG będą teraz pod znakiem śmieciowych dzienników 🙂
Podobają mi się takie prace, ale jeszcze ich , oprócz planera nie rozumiem. Kusi mnie by się za taki journal zabrać. Materiału nie brakuje ;-)))
Mnie kusiło i kusiło, materiałów przybywało aż wreszcie się za to zabrałam! 🙂
Oj mnie kusił, kusił od dawna taki dziennik… Ale nie byłam pewna czy faktycznie odnajdę się w tej formie. Ja osobiście taka uporządkowana, zorganizowana, nieco spod linijki…, A tu projekt stworzony z resztek… A jednak! Urzekł mnie ten niepowtarzalny urok junk jurnal – jest taki jak wymyśli sobie jego autorka. A chomik taki jak ja odnalazł się w tej formie doskonale! Junkers Jurnal „przyjmie” wszystko, co zgromadziliśmy i w dodatku doda mu to niesamowitego, niepowtarzalnego uroku! I wciąga, zedydowanie wciąga!
Tak jak napisałam na grupie to coś nowego dla mnie, ale moze juz cass by zaczać coś innego. Oczywiście oglądałam , podziwiałam. Sama jednak nie mogłam sie zdecydować na taką formę dziennika, ale słowo vintage jest magiczne i od razu uruchamia we mnie wszystkie wszystkie zmysły 🙂 Więc – bede śledzić i tworzyć razem z Wami 🙂
Miało być – może już czas 🙂
Bardzo ciekawa forma. Ma swój urok.
Najbardziej lubię ogladać te wszystkie maleństwa pamiątki pochowane w schowkach, kieszonkach, mini kopertach zgrabnie wpasowane w szeleszczące stony.